POLESIE

Polesie to obok Roztocza nasza ulubiona kraina w Województwie Lubelskim. Tu uciekamy z tętniącego życiem Lublina by zaszyć się w naturze. Na Polesie wracamy z naszych podróży za granicę i stąd ruszamy w świat.

Tu piszę ten artykuł, uczestnicząc w wyjątkowym koncercie dźwiękowym – na rykowisku. Rykowisko to nic innego jak okres godowy jeleni szlachetnych, które najczęściej w połowie września przez cztery tygodnie porykują doniośle praktycznie przez całą noc, od zmierzchu do świtu. Samce wabią tym sposobem tzw. chmarę, czyli stado łań, często dochodzi do walk o samicę, nierzadko uderzają swym porożem o drzewa, by zademonstrować siłę i swoje wdzięki.

To tu mamy nasze Lubelskie Mazury. Codziennie przez ponad dwa miesiące możemy spać nad innym jeziorem, nie wyjeżdżając z Polesia bo jest ich aż 68. Niestety nie we wszystkich można się kąpać, gdyż część jezior jest dzika i zarastająca, co tworzy raj dla wielu gatunków ptaków i drugi raj dla amatorów ich obserwacji, np. Jeziora Łukie, Moszne, Karaśne i Długie znajdują się w granicach Poleskiego Parku Narodowego. Jeziora Świerszczów i Brzeziczno zostały objęte ochroną jako rezerwaty i są dostępne jedynie do obserwacji natury i ich dzikieo piękna. Część jezior jak Bikcze, Cisacin, Nadrybie położonych jest w miejscach niedostępnych, otoczonych torfowiskami, bagnami i zaroślami. Są jeziora typowo wędkarskie np. Sumin czy Wytyckie oraz takie, które mają bogatą infrastrukturę i przyciągają wielu amatorów sportów wodnych, nurkowania, czy plażowania. Najbardziej popularne to te najczystsze z wieloma piaszczystymi plażami i najbardziej rozwiniętą ofertą rekreacyjną: najsłynniejsze Jezioro Białe w Okunince, nad którym znajdziemy mydło i powidło, najgłębsze na Polesiu – Piaseczno, które polecamy przede wszystkim do nurkowania, ale i do plażowania, dalej Zagłębocze, Rogóźno, Łukcze, Krasne, czy Bialskie. W rejonie znajduje się także duża liczba stawów, na wielu z nich prowadzona jest gospodarka rybacka wielu gatunków ryb, jednak Polesie słynie najbardziej z hodowli karpia, a w okolicznych restauracjach np. „Sosnowicki Gościniec” w Sosnowicy można smacznie zjeść go na wiele sposobów. Bardzo polecamy także hotel i restaurację z cudnym wystrojem „Drob” w Urszulinie, z bogatą ofertą pysznych poleskich dań regionalnych. do którego wracamy regularnie by spróbować nowego menu i zawsze jesteśmy bardzo zadowoleni.

Poleski Park Narodowy jest rajem dla miłośników birdwatching’u, umożliwia on podglądać naturę, ale także rośliny i wiele gatunków zwierząt, dzięki cudnym ścieżkom przyrodniczym: np. Czahary, Perehod, Dąb Dominik, Spławy, rowerowym np. Mietiułka czy także historycznym jak Obóz Powstańczy.

Tu znamy każde miejsce, najlepsze na grzyby czy ryby, wiemy gdzie spotkać łosia, żmiję czy mięsożerne rosiczki, ale też gdzie możemy spotkać wspaniałych ludzi, którzy wstaną z nami o 4 rano, zrobią nam najlepszą na świecie kawę żeby zdążyć zobaczyć odlatujące do ciepłych krajów żurawie, których wizerunek widnieje w herbie Poleskiego Parku i usłyszeć ich charakterystyczny dźwięk, zwany klangorem. Wiemy też gdzie można tu schować się przed światem i odpocząć od ludzi np. po wyprawie do Indii, gdzie ludzie otaczali nas wszędzie i o każdej porze. Znamy tu każde bagno, a nawet spleję  a dalej tyle tu zachwytu i miejsc do odkrycia.

OBEJRZYJ GALERIĘ Zdjęć z POLESIA

DOLINA BUGU

Bug, jako czwarta największa rzeka w Polsce, na Lubelskiem odcinku oferuje mnóstwo miejsc na biwakowanie, wędkowanie, spływy kajakowe oraz wycieczki piesze i rowerowe. Od dawna nie zaznaliśmy takiego spokoju, jak podczas kilku nocy spędzonych nad brzegiem tej rzeki. Meandry Bugu i odcięte stare zakola tworzą bajkową scenerię, w której nie tylko odpoczywaliśmy po odkrywaniu uroków Krainy Bugu, ale także obserwowaliśmy dzikie gatunki ptaków, jelenie, łosie, nasłuchiwaliśmy rechotu żab i podziwialiśmy bujną roślinność. Okoliczne Włodawskie i Sobiborskie Lasy słyną z urodzaju grzybów i wcale specjalnie nie szukając nazbieraliśmy kilka prawdziwków do jajecznicy, które dostrzegliśmy z okna kampera.

Jedną z największych atrakcji Bugu jest trójstyk granic Polska – Białoruś – Ukraina, który jako jedyny, z sześciu takich miejsc w Polsce, przebiega całkowicie na wodzie. Dodatkowo zdobycie go, w porównaniu z innymi, nie stanowi najmniejszego problemu, ponieważ na miejsce dojedziemy nawet samochodem, a dla chcących zostać w tym miejscu na noc przygotowana jest wiata z miejscem na ognisko.

Ciekawym miastem Polesia jest Włodawa, która jest świetną bazą wypadową na wycieczki do okolicznych wiosek, zwiedzania Poleskiego Parku Narodowego czy odpoczynku nad pobliskim Jeziorem Białym. Włodawa nazywana jest „Miastem Trzech Kultur” gdyż od dawna żyli tu obok siebie ludzie różnych narodowości: Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Białorusini. W mieście tradycję wielokulturowości upamiętnia i kultywuje coroczny „Festiwal Trzech Kultur”, związany z trzema wyznaniami: prawosławiem, katolicyzmem i judaizmem. Ślady trzech kultur widać przede wszystkim w charakterystycznej zabudowie Włodawy, to Barokowy Kościół św. Ludwika z klasztorem Paulinów, prawosławna cerkiew Narodzenia Najświętszej Marii Panny, Synagoga Wielka i tzw. Czworobok – budynek, który służył ludności żydowskiej do celów targowych.

Podczas podróży kamperem przez Lubelskie raz na kilka dni potrzebujemy zrobić serwis kampera, czyli uzupełnić wodę i wylać nieczystości. Podczas biwakowania nad Bugiem, zastanawialiśmy się gdzie znaleźć takie miejsce. Okazało się, że infrastruktura karawaningowa na Lubelszczyźnie rozbudowuje się bardzo szybko. Prosto z dzikiej natury trafiliśmy na nowo otwarty Kemping Dziki Wschód, który okazał się świetnym miejscem na przyjęcie gości, takich jak my. Zrobiliśmy serwis, a nawet pranie i zostaliśmy ugoszczeni przez przemiłych właścicieli.

Dolina Bugu zafascynowała nas swoim pięknem, dzikością i spokojem, tu ze wszystkich lubelskich regionów najbardziej zwolniliśmy. Z powodu dużej odległości od większych miast jest to najmniej znana i eksplorowana kraina i to jest jej ogromny atut. To tu mamy najwięcej do odkrycia i tu wrócimy na pewno, następnym razem na dłużej.

OBEJRZYJ GALERIĘ Zdjęć z Doliny Bugu

LUBLIN

Lublin to najpiękniejsze miasto w Polsce, oczywiście naszym zdaniem i mówiąc szczerze, nigdy nie napisalibyśmy tego stwierdzenia, gdybyśmy dalej w nim mieszkali. Po czterech latach mieszkania w kamperze, w różnych zakątkach świata, widzieliśmy wiele miast, w różnych krajach, a po naszych podróżach po wielu miejscach, uważamy, że Lublin to jest wizytówką Polski i spokojnie może konkurować z Wrocławiem, Gdańskiem, Poznaniem czy Warszawą. Lublin ma bardzo rozwiniętą ofertę kulturalną, co sprawia, że nigdy nie można się w nim nudzić, bo cały czas coś się dzieje. Miasto słynie z wielu festiwali i imprez kulturalnych, na które co roku przyjeżdżają uczestnicy z całego świata. Najbardziej znane to: Carnaval Sztukmistrzów, Noc Kultury, Jarmark Jagielloński, Festiwal Smaku, oraz liczne koncerty, festiwale muzyczne, teatralne, filmowe i wiele wiele innych.

Do zobaczenia Stare Miasto, Zamek Lubelski, Kaplica Trójcy Świętej, Donżon, panorama z „Tarasów Zamkowych” czyli ogród na dachu galerii „Vivo”, Plac po Farze, Brama Krakowska, Brama Grodzka, Wieża Trynitarska i cudowny widok na Starówkę Lubelską, Archikatedra Lubelska, Bazylika Dominikanów, Skansen Lubelski, Krakowskie Przedmieście, Plac Litewski, Ogród Botaniczny, Ogród Saski, Muzeum na Majdanku, Centrum Spotkania Kultur, Regionalne Muzeum Cebularza, Browar Perła, Dom Słów itd. Czyli jednym zdaniem, do zobaczenia w Lublinie jest tak wiele pięknych, ciekawych i wyjątkowych miejsc, że nie starczy Wam weekendu by zobaczyć wszystko, a ja musiałabym napisać książkę o samym Lublinie, żeby to wszystko streścić 🙂

ZAMOŚĆ

Zamość tak jak Lublin, to jedno z najpiękniejszych miast w Polsce, jednak w przeciwieństwie do Lublina, tu zobaczyć można wszystko w jeden dzień. Przede wszystkim piękne Stare Miasto wpisane na Listę Dziedzictwa UNESCO, Rynek, Ratusz, Most Zakochanych, Kolegiata, Park Miejski i Zalew. Miasto otoczone jest  fortyfikacjami z siedmioma bastionami i trzema bramami wjazdowymi: Lwowską, Lubelską i Szczebrzeską. Ciekawostką jest, że Zamość nigdy nie został zdobyty przez wroga.

ROZTOCZE

Nie ukrywamy, że to jeden z naszych ulubionych regionów w Lubelskim, do którego wracamy co roku z naszych podróży po świecie, by zregenerować siły przed kolejnym wyjazdem. Śmiejemy się, że to nasze sanatorium, gdyż Roztocze jest idealnym miejscem do obcowania z fauną i florą, za sprawą wyjątkowej biosfery docenionej i wpisanej na listę Rezerwatów Biosfery UNESCO. Roztoczański Park Narodowy jest najbardziej zalesionym parkiem w Polsce, położonym daleko od przemysłu ciężkiego i dużych miast, co procentuje niebywałą naturą, wyjątkowo czystym powietrzem i ekologicznymi uprawami. Mało tego, udowodniono, że w roztoczańskiej biosferze zawartość jodu jest równie wysoka co nad Morzem Bałtyckim! Dlatego Roztocze jest idealne nie tylko do zwiedzania, ale do oddychania, spacerowania i do odpoczywania. Jednak my nie umiemy usiedzieć długo w jednym miejscu, nawet gdy regenerujemy siły, czas spędzamy aktywnie, a Roztocze temu także sprzyja, gdyż obfituje w piękne trasy kajakowe, z których regularnie korzystamy, polecamy wszystkie! Jednak w tym roku podczas pobytu w tej magicznej krainie, wzywał nas las, wybraliśmy się więc na rowery, gdyż pięknych szlaków w tym regionie jest wiele, łącznie z trasą rowerową Green Velo.

Zaparkowaliśmy kampera pod Ośrodkiem Edukacyjno -Muzealnym Roztoczańskiego Parku Narodowego, tam zagraliśmy na „leśnych cymbałach” i udaliśmy się na przejażdżkę nad kultowe Stawy Echo. Było tak samo cudnie jak zawsze, a nawet z wieży widokowej udało nam się wypatrzeć koniki polskie i czaple. Tym razem postanowiliśmy zanurzyć się głębiej w las, w Roztocze, by poznać je lepiej, a może odkryć coś nowego. Wybraliśmy żółty szlak na Floriankę, czyli około 40 minut jazdy rowerami. Po drodze odkryliśmy Czarny Staw, który ukryty w lesie zachwycił nas jeszcze bardziej niż znane nam dobrze Stawy Echo. Po około 6 kilometrach jazdy w upale, byliśmy już trochę zmęczeni i głodni. Kiedy dojechaliśmy do wsi Florianka, czekały na nas nagrody za przebyty trud. Po pierwsze Karmnik na Floriance z pyszną kawą i wyjątkowo smacznymi jagodziankami, które wzmocniły nas po przejażdżce, a po posileniu się zaczęliśmy odkrywać niespodzianki nowego miejsca. Idąc do toalety, za zabudowania gospodarcze dostrzegliśmy okazałe, piękne drzewo. Był to jawor przykuwający wzrok swoim majestatem na tle pagórków. W osadzie Florianka znajduje się także dąb Florian, ścieżka edukacyjna Izba Leśna Roztoczańskiego Parku Narodowego, w której można się dowiedzieć jak wyglądało życie leśników oraz Ośrodek Hodowli Stajennej Konika Polskiego. Jeśli nie uda wam się zobaczyć koników polskich, które przypadkowo dojrzeliśmy już na Stawach Echo, to właśnie Florianka daje największą szansę na ich spotkanie.

Podczas tej wizyty na Roztoczu udało nam w końcu spróbować miodu fasolowego. Słyszeliśmy, że jest to produkt regionalny i wyjątkowy ale dotąd nie było okazji. Dlatego stworzyliśmy ją sami i umówiliśmy się na degustację do Gospodarstwa Pasiecznego „ULIK” w miejscowości Mokrelipie. Plan był prosty, próbujemy czy dobry, jak tak to kupujemy i jedziemy dalej.  Nic bardziej mylnego! Zanim doszło do degustacji właściciel Pan Marian Śliczniak podzielił się z nami ogromną wiedzą o pszczelarstwie, ziołach i innych roślinach. Człowiek o niesamowitej osobowości z poczuciem humoru oprowadził nas po zagrodzie edukacyjnej, skansenie, muzeum, wspaniałym ogrodzie i sadzie. Na deser, po zwiedzaniu atrakcji, siedliśmy do degustacji. Próbowaliśmy wszystkich miodów, ale w smaku wygrał unikalny, regionalny miód fasolowy, pozyskiwany z kwitnącej fasoli tyczkowej „Piękny Jaś.” Najmniej słodki ze wszystkich miodów, kwaskowaty ale pyszny i bardzo zdrowy: wzmacnia układ odpornościowy, wspomaga pracę serca, ułatwia leczenie grypy i przeziębień, łagodzi schorzenia żołądkowo-jelitowe, przyśpiesza odnawianie drobnoustrojów niezbędnych do prawidłowego trawienia.

OBEJRZYJ GALERIĘ Zdjęć z ROZTOCZA

 

Smakował nam nie tylko miód, ale cały dzień spędzony właśnie tam.  To idealne miejsce na połączenie przyjemnego z pożytecznym, ale też zdrowym. W ośrodku przewidziany jest także relaks w specjalnym domku do apiterapii. Miejsce, z wyglądu przypomina saunę, w którym spędza się czas w otoczeniu pszczelego środowiska. Ule znajdują się wewnątrz, by pszczoły nie dostawały się do środka są zabezpieczone specjalną siatką. Wnętrze domku wypełnia zjonizowane, nieskazitelnie czyste powietrze pełne leczniczych walorów, tu także odbywa się odczulanie. Korzystny wpływ na cały organizm mają aromaty miodu, propolisu, pyłku i wosku pszczelego, niewyczuwalne wibracje i szum ponad tysięcy pszczół. Apiterapia odbywa się od maja do września. Regularne stosowanie apiterapii poprawia jakość snu, łagodzi przewlekłe zmęczenie, dodaje sił witalnych, korzystnie wpływa na układ krążenia i oddechowy np. astmę oraz niweluje choroby reumatyczne. W tak wyjątkowe miejsce warto wybrać się na dłużej niż tylko zakupy miodu. Przemili właściciele prowadzą ścieżkę edukacyjną od kwiatka do miodu, z oszklonym ulem pokazowym z żywymi pszczołami dla grup zorganizowanych. Coś niebywałego! My dorośli bawiliśmy się w gospodarstwie jak dzieci i wiele się nauczyliśmy. W Uliku funkcjonuje sklep z produktami pszczelimi prosto od producenta, można je także kupić przez internet lub np. pod Ośrodkiem Edukacyjno -Muzealnym Roztoczańskiego Parku Narodowego, jednak polecamy wybrać się osobiście do miejscowości Mokrelipie, umówić się na zwiedzanie.

Wracamy co roku na Roztocze, nie tylko dla powietrza czy krajobrazów, wracamy do ludzi, którzy nie dość, że przemili i gościnni, to czarują z roztoczańskiej natury cuda, które uwielbiamy. To już tradycja, że za każdym razem z Roztocza wracamy z najlepszościami tego regionu. W Ruszowie zaopatrujemy się w ekologiczne i świeżo tłoczone oleje z Olejarni Świątecznej, lniany i nasz ulubiony z rydzyka, w winnicy w Lipowcu kupujemy wina, w Guciowie w budce przy drodze kupujemy dżemy ze świni i dzika, oraz ogórki kiszone. Domowy obiad najczęściej jemy w restauracji „Mama” w Jacni, a gdy wracamy z Roztocza przez Biłgoraj zajeżdżamy do restauracji „Sitarska” na obłędne łupcie biłgorajskie, kiedy wracamy przez Piaski, to zawsze jemy w „Rarytasie” mojego ulubionego czopsa piaseckiego i rosół, a Daniel uwielbia ich świeżonkę. Od tego roku będziemy przywozić z Roztocza także miód fasolowy, który podbił nasze kubki smakowe. I już zastanawiamy się co odkryjemy następnym razem kiedy będziemy na Roztoczu.

Warto pamiętać, że Roztocze to nie tylko widoki, to kraina, którą trzeba poczuć, posmakować, a przede wszystkim poznać. Chociaż do zobaczenia jest także wiele, zarówno pięknych krajobrazów, zabytków, jak i samej natury. O tym co jeszcze zobaczyć, czego posmakować i doświadczyć znajdziesz w artykule poniżej:

LUBELSKIE POWIŚLE

To ta część Wisły, gdzie prezentuje się ona najbardziej okazale. U ujścia Sanny do Wisły znajduje się najpiękniejszy punkt widokowy w całej Polsce. My najbardziej lubimy nocować na dziko nad samym jej brzegiem w Bochotnicy lub w Świeciechowie. Ze względu na to, że większość Lubelskiego Powiśla objechaliśmy w ubiegłym roku realizując vloga z tego regionu i wpis przewodnik na blogu  (artykuł dostępny poniżej – kliknij by przeczytać), tym razem postanowiliśmy odkryć coś nowego.

Na początku wybraliśmy się do urokliwej miejscowości Gołąb, gdzie znajduje się jedyne nie tylko w Polsce, ale także w Europie Muzeum Nietypowych Rowerów, którego kustoszem jest pasjonat Józef Majewski. Miejsce to jest wyjątkowe ponieważ w oprócz ciekawych eksponatów, można odbyć na nich przejażdżkę. W swoim domu w Gołębiu, pan Janusz zebrał pokaźną kolekcję konstrukcji, które na pierwszy rzut oka wydają się niemożliwe do prowadzenia, a za chwilę siedzimy na jednej z nich pedałując radośnie podczas przejażdżki. „Jazdy próbne” odbywają się na plecach, na brzuchu, w pozycji stojącej, a prowadzenie roweru bokiem, którego skrętne jest mocowanie pod siodełkiem oraz przedni widelec, wydaje się przy tym niczym nadzwyczajnym. Znajdziemy tam również konstrukcje wymagające nieprzeciętnej sprawności fizycznej, jak w przypadku roweru, który napędzamy robiąc przysiady. 

Na całej Lubelszczyźnie znajdują się tysiące kilometrów ścieżek rowerowych, które poprowadzone przez malownicze miejsca przyciągają amatorów (i nie tylko) wycieczek na dwóch kółkach. Do muzeum warto przyjechać na własnym rowerze, a po wypróbowaniu nietypowych konstrukcji jeszcze bardzie docenimy, że dzisiejszy rower pozwala nam bez większych przeszkód pokonywać duże odległości. 

Drugim odwiedzonym przez nas miejscem na Lubelskim Powiślu był Kazimierz Dolny, który zmęczył nas jak zawsze, więc jak zwykle szybko uciekliśmy do Krainy Lessowych Wąwozów, które uwielbiamy. Spacer w wyjątkowych okolicznościach natury to jest to, co lubimy w Kazimierzu Dolnym najbardziej, a jeszcze bardziej polecamy wam Wąwóz Korzeniowy Dół, który jest najpiękniejszy z pięknych jakie widzieliśmy na całym świecie.

Na Lubelskim Powiślu zaciekawił nas wyjątkowy regionalny przysmak, którego dotychczas nigdy nie próbowaliśmy. To przepyszny buraczak, który tak jak tradycyjny cebularz jest pieczony z makiem, ale na słodko, gdyż cała jego słodycz pochodzi z buraka cukrowego niegdyś licznie uprawianego na Lubelszczyźnie. Ze względu na brak surowca i krótki sezon na ten pyszny wypiek (od września do listopada), mieszkańcy Lubelszczyzny zaczęli o nim zapominać, ludzie młodzi, a nawet Ci z naszego pokolenia, nigdy go nie próbowali. Okazało się, że jedyną piekarnią praktykującą ten regionalny wyrób jest „Piekarnia Smaga” w Opolu Lubelskim  podtrzymująca nadwiślańską tradycję Lublinian. Właścicielka, Pani Cecylia Małgorzata Kułaga, opowiedziała nam historię podtrzymującą nadwiślańską tradycję buraczaka. Ponadto zaprosiła nas na wypiek, pokazując cały proces, praktycznie od gotowania buraków. Kiedy czekaliśmy aż buraczaki się upieką, Pani Małgorzata poczęstowała nas ciastami z Cukierni Smaga. Okazało się, że tu także podtrzymywane są tradycje domowej kuchni i zarówno buraczak, jagodzianki, cebularze czy ciasta w cukierni są naturalne, bez chemii i specjalnych udziwnień. Wszystko smakowało nam „jak w domu” i mimo, że to prężnie działająca produkcja, nie poszła w ilość, ale została przy jakości i przy dobrym smaku. Polecamy tę cukiernię, tak samo jak piekarnię wszystko było przepyszne! Najśmieszniejszą sytuację mieliśmy kiedy spotkaliśmy się z naszymi rodzicami, przywieźliśmy im buraczaki i mówimy spróbujcie sobie, jakie pyszny regionalny przysmak odkryliśmy, a oni na to jedni i drudzy, przecież Twoja Babcia piekła takie, jak byliśmy mali (kurytyna!).

OBEJRZYJ GALERIĘ Zdjęć z LUBELSKIEGO POWIŚLA

A więcej informacji o buraczaku i województwie Lubelskim znajdziecie w naszym nowym vlogu.
Mamy nadzieję, że lektura artykułu zainspirowała Cię i w najbliższym czasie wybierzesz #KierunekLubelskie Dla ułatwienia skorzystaj z naszej darmowej mapy z zaznaczonymi miejscami, które warto odwiedzić na Lubelszczyznie (i nietylko).
Na podróż Kamperem przez Lubelskie zaprosiło nas Województwo Lubelskie